Przydatne linki

Historia Koła

 

SG108572

Początki Koła PZW

Początki naszego Koła to lata pięćdziesiąte, kiedy to na naszym terenie było coraz więcej wędkarzy, którzy wędkowali na rzekach:Skawie, jej dopływie Wieprzówce, Regulce i Brodło, a także na niezwykle atrakcyjnym wówczas i do tej pory łowisku „Wiślisko.” W połowie lat sześćdziesiątych z inicjatywy kol. Stanisława Bulka powołano sekcję wędkarską w Alwerni działającą przy Kole Spytkowice. Oprócz kol. Bulka, (który pełnił funkcję Przewodniczącego) do sekcji należeli między innymi: kol. Władysław Cieślik, Aleksander Krawczyk, Jerzy Krzyżak, Wiesław Szewczyk i inni.W związku z otrzymaniem przez Zakłady Chemiczne „Alwernia”, możliwości rozbudowy o nowe wydziały jak: produkcja kwasu fosforowego, chromalu i dwuchromianu potasu zachodziła potrzeba zwiększenia ilości wody do tych produkcji, dotychczas pobierano wodę tylko z rzeki Regulka. Pod koniec lat sześćdziesiątych zrodził się pomysł, którego autorami byli ówczesny Dyrektor Techniczny Stanisław Luty, Stanisław Bulek – Kierownik Inwestycji oraz Mieczysław Białas -Główny Energetyk, aby na potoku Brodło w miejscowości Skowronek zaprojektować  i wybudować zbiornik retencyjny dla potrzeb zakładów. Pomysł został zaakceptowany przez Dyrektora Janusza Dziadura i przeznaczony do realizacji. Aby doprowadzić do zalania terenu przeznaczonego pod wodę należało usunąć trzy domy a tam zamieszkałym wybudować nowe. I tak wybudowano dom p. Gaudynowi, którego gospodarstwo było w rejonie zalanym oraz p. Mazgajowi, którego stary dom usunięto w latach dziewięćdziesiątych, ostatnim był dom p. Jochymka Kazimierza.W 1970 powstał zalew o powierzchni 8.5 hektara został napełniony wodą. Od samego początku jasne było, że woda w zalewie będzie spełniała podwójną rolę, wody technicznej dla zakładów i rekreacyjną dla wędkarzy wywodzących się z pracowników naszych zakładów.  Kol. Stanisław Bulek poprzez rodzinno-towarzyskie znajomości z Gospodarstwem Rybackim w Zatorze, rozpoczął systematyczne zarybianie zalewu. Ze stawu w Porębie Żegoty do zalewu przedostał się szczupak (podczas burzy przerwana została zastawka w stawie, w poprzednim roku przedostały się ryby tym razem był to karp kroczek), z rzeki Brodlanki przypłynęły pstrągi potokowe, a wędkarze z opuszczonych stawków w Okleśnej odłowili i przywieźli do zalewu kilka beczek płoci, wzdręg, leszczy oraz niewielkie ilości sandaczy. Piękne położenie zalewu, czysta i rybna woda stała się w niedługim czasie powodem 4 letniej batalii o prawo do wędkowania na naszym zalewie. Wędkarze z Alwerni prawo takie otrzymali od Dyrektora Zakładów Chemicznych, lecz w świetle przepisów PZW pozwolenie to nie miało znaczenia. Widząc atrakcyjność naszego zalewu, wędkarze z okolicznych kół chcieli u nas wędkować, ale bez ponoszenia kosztów na zarybianie. Nasze argumenty, że to my pracownicy zakładów wybudowaliśmy ten obiekt i chcemy na nim prowadzić racjonalną gospodarkę nie były przez nich przyjmowane i honorowane. W konflikt o Skowronek zostały zaangażowane władze społeczno-polityczne powiatu i województwa. Mieliśmy w tym sporze po naszej stronie wielu życzliwych ludzi wspierających nasze działania w walce z grupa „ważnych” przeciwników. Niejasne stanowisko w tej sprawie zajmował Okręg, chociaż jego ówczesny Prezes Jerzy Turski był jak się później okazało po naszej stronie. W tej niezwykle gorącej atmosferze zrodził się projekt, aby przy Zakładach Chemicznych „Alwernia” założyć Koło Wędkarskie. Celem powstania koła miała być bardziej skuteczna walka o naszą wodę, tym bardziej, że już wówczas była w Alwerni odpowiednia liczba wędkarzy wymagana do założenia Koła. Tak, więc zimą 1974 roku z inicjatywy dyrektora Stanisława Lutego, Alojzego Taborskiego oraz Edwarda Szpili założono Koło wędkarskie o nazwie „Alwernia” działające przy Zakładach Chemicznych „Alwernia”. Pierwszym Prezesem Koła został kol. Bolesław Grabowski, sekretarzem był kol. Stanisław Kurdziel a skarbnikiem kol. Szpila Edward. Nowo wybrany Zarząd opracował plan działania, oraz regulamin połowów na Zalewie „Skowronek”.  Ustalono dobrowolne opłaty na zarybianie i czyniono dalsze starania o wyłączenie Zalewu z ogólnodostępnego wędkowania. Wielki opór działaczy, zaangażowanie w sprawę wielu osobistości, pomoc ze strony dyrektora zakładów, komitetu zakładowego oraz związków zawodowych doprowadziło do wydania zarządzenia przez wojewodę krakowskiego pana Wita Drapicha, w którym to pisze o wyłączeniu odcinka wody otwartej, czyli „Skowronka” i oddanie go do administrowania dla Koła „Alwernia”. Fakt ten miał miejsce 5 maja 1975 roku. Informacja ta została umieszczona na tablicach informacyjny na obu brzegach Zalewu. Jak wynika z powyższego, byliśmy prekursorem w tej dziedzinie, bo już w roku 1975 posiadaliśmy łowisko na zasadach obecnie obowiązujących łowisk specjalnych. Trzeba zaznaczyć że równolegle do starań o zagospodarowanie łowiska przez Koło wędkarskie trwały prace przy budowie ośrodka wypoczynkowego, który miał służyć pracownikom Zakładów a także mieszkańcom naszej gminy. W początkowym okresie ośrodek został wyposażony w kilkanaście kajaków oraz rowerów wodnych. Rejon przeznaczony do pływania sprzętem pływającym był wyraźnie oznaczony bojami zabezpieczonymi na dnie. Boje były założone na wysokości ruin młyna Gaudynowego, a dla starszych wędkarzy  przy nieistniejącym kasztanie. Oprócz tego na piętrze otwarto kawiarnie. W latach osiemdziesiątych wybudowano i uruchomiono kort tenisowy, a także plac zabaw dla dzieci. W okresie letnim przybyłych i kąpiących się na ośrodku  pilnowali ratownicy. W 1975 roku nastąpił podział administracyjny kraju. Z wielkiego okręgu krakowskiego dysponującego wieloma setkami hektarów wód oraz kilometrami pięknych górskich rzek i potoków nie pozostało prawie nic. Jak widać z perspektywy czasu dobrze się stało, że zdołaliśmy uchronić nasz Zalew przed dewastacją, dobre gospodarowanie, dbałość o ryby oraz brzegi naszego akwenu spowodował, że „Skowronek” stał się wizytówką krakowskich wód. Aktualnie wędkować na nim może prawie każdy, kto spełni wymogi zwarte w naszym regulaminie i dokona opłat na coroczne zarybianie i utrzymanie brzegów. Widać jak wiele racji mieli działacze z „Alwerni” w swych dążeniach do wyłączenia Zalewu z ogólnodostępnego wędkowania. Już w pierwszych latach działalności Koła, wielu wcześniejszych przeciwników z Zarządu Okręgu stało się naszymi partnerami w działaniu. Koło od początku swego istnienia działało prężnie we wszystkich kierunkach: zarybieniu, sportu, oraz ochrony wód. Po kilku latach działalności zasłużyć sobie na miano najlepszego koła przyzakładowego, a przez wiele lat zaliczane było do najlepszych Kół Okręgu Krakowskiego. Działacze Koła wybierani byli do władz Okręgu między innymi: kol. Stanisław Bulek, Edward Szpila, Władysław Gajos. Obecnie naszym przedstawicielem jest kol. Franek Swaczyna pełniący funkcję szefa Sądu Koleżeńskiego w Zarządzie Okręgu. Koło otrzymywało od władz okręgu odznaczenia, wyróżnienia, dyplomy i okazjonalne puchary, w dalszej części zamieszczam wykaz odznaczonych wędkarzy oraz nagrodzonych dyplomami z podziękowaniami za zaangażowanie w działalności Koła.

„Spotkanie z Balladą” na Zalewie

W 19 kwietnia 1986 roku na naszym łowisku nagrywany był program przez telewizję Kraków: „Wędkarskie spotkanie z balladą”. Spotkaliśmy wówczas wszystkich najlepszych aktorów występujących w tym programie satyrycznym. Byli także obecni dziennikarze telewizji Kraków. Wtedy też po raz pierwszy i chyba ostatni dla potrzeb programu wędkowano z pomostu gdzie stoją rowery i kajak. Program był nagrywany przez trzy dni a dziennikarze i reszta obsługi technicznej mieszkała w tym okresie w motelu. Większość Zarządu była zaproszona wieczorem do restauracji w motelu gdzie dowiadywaliśmy się o planach organizacyjnych nagrywanego programu. Program został wyemitowany w telewizji a w sumie z naszego łowiska wprowadzono tylko kilka fragmentów. Ci co złowili karpie to tak wyglądało w programie,  a w rzeczywistości były podpięte wcześniej na haczyk, ale tak wymagała produkcja programu.         

Jak dawniej łowiliśmy

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych łowienie na zalewie miało trochę inny wymiar: po pierwsze nie było żadnych zanęt ani przynęt trzeba było je przygotować samemu. Wieczorem każdy postronny widz mógł zorientować się gdzie mieszka wędkarz, ponieważ na jego ogródku można było zobaczyć latarkę, która chodziła po grządkach lub trawniku. Latarka ta razem z wędkarzem zbierała rosówki, a wyglądało to tak: Brało się latarkę nie za mocno świecącą po zmroku szło się na trawnik lub grządki, jak kto miał świeże uprawione grządki to łatwo było wyjąć z ziemi rosówkę, natomiast na trawniku było gorzej, ale kilka nieudanych połowów, i już można było nałowić słoik litrowy. Aby wyciągnąć rosówkę z ziemi należało chwycić ją koło głowy i przytrzymać moment jej próby ucieczki w tył do ziemi (rosówce wychodziła z ziemi tylko głowa i kawałek tułowia a reszta była ukryta w ziemi), następnie powoli ją wyciągać, niektóre miały po 15 – 20 cm. Taką rosówkę zakładało się na duży hak. Taki pakunek wrzucony do wody nie musiał długo czekać, karpie lubiły rosówki. Co sprytniejsi wędkarze zaczęli kopać w rejonie gnojowisk lub kompostowników i wybierano czerwone robaki (cienkie, małe czerwone bardzo żywotne rosówki). Tak było w miesiącach kwiecień i połowa maja, później zaczynały się połowy na białe robaki, które wędkarze hodowali koło domu, było taniej, bo wystarczyło kilka kości z resztkami mięsa i była zanęta, ale koło domu śmierdziało mocno psujące się mięso. Pojechałem do kolegi z Brodeł po białe robaki, nawybieraliśmy z mięsa, włożyłem do samochodu w pojemniku, długo nie mogłem usunąć nieprzyjemnego zapachu z samochodu. Obecnie idziemy do sklepu i kupujemy wytarte robaki, prawie „pachnące” i bez kłopotów jedziemy na łowisko. W okresie letnim łowiliśmy na ciasto, każdy miał swój patent na smaki ciasta. W tym czasie, ponieważ dno łowiska było czyste, niezamulone łowiliśmy także na lekko podgotowany groch żółty. Łowiło się na sztywny kij, ryba sama się zacinała. Tu muszę opowiedzieć jak wyglądało wędkowanie w dni, gdy rozpoczynaliśmy o godzinie 15: 00 lub 13:00. Zwykle przyjeżdżało ok. 50 wędkarzy przed godziną rozpoczęcia połowów, wszyscy przygotowani do rzutu wędki. Szkoda, że wówczas nie było pod ręką telefonów z aparatem fotograficznym, można by uwiecznić las wędek trzymanych w górze i oczekujących na wybicie 15: 00 lub w sobotę 13:00. Ktoś nie wytrzymał i z falstartem wrzucił wędkę do wody a za nim wszyscy pozostali, dopiero po wrzuceniu zaczęli krzyczeć, że za wcześnie ktoś tam wrzucił.

Jak uzyskać prawo połowu na naszym łowisku?

Od początku wędkowania na zalewie do roku 1988 można było łowić tylko trzy dni w tygodniu, tj. środę od 15: 00 i sobotę od godziny 13: 00 do zmroku oraz w niedzielę od świtu do zmroku. Zezwolenie na połów na zalewie mieli tylko pracownicy Zakładów Chemicznych „Alwernia” posiadający odpowiednie uprawnienia PZW. Wędkarze z innych kół musieli otrzymać poręczenie od członka Zarządu naszego Koła (który był odpowiedzialny za wędkarza) i po przegłosowaniu kandydatury na posiedzeniu Zarządu oraz opłaceniu trzykrotnie więcej na zarybianie jak pracownicy Zakładów. Podyktowane to było tym, że Zakład ze środków socjalnych dokonywał zakupu ok. 2, 5 tony karpia zarybieniowego.Jak widać z powyższego przynależność do naszego Koła i możliwość wędkowania na wodach Zalewu „Skowronek” nie była taka prosta jak dziś gdzie każdy chętny może wykupić licencję na połów. Zarybienie następowało na koniec sezonu w okolicach końca listopada i od tego czasu zamykano Zalew aż do rozpoczęcia sezonu na wiosnę w terminie ustalonym przez Zebranie Członków Koła. Po otwarciu sezonu, przy takiej ilości wpuszczonego karpia, łowienie polegało na wrzuceniu zanęty i wyciąganiu z wody ryb, które brały jak szalone. Nie trwało to za długo, bo wędkarze mieli złowiony limit przy każdej bytności nad wodą, niejednokrotnie zdarzało się, że przyjeżdżali wędkarze popatrzyć, bez wędek wówczas użyczył mu kolega, który już złowił limit, kolega bez wędek złowił ryby i zaskoczył domowników, bo nie pojechał na ryby a ryby przywiózł do domu. Natomiast jak ryby przestały brać, dało się słyszeć uwagi, że mało ryb, nie wiadomo gdzie je wpuszczono, na pewno wyłowiono na siatę. Zdarzyło się, że na początku lat osiemdziesiątych wyciągnęliśmy z wody siatkę rozłożoną między dwoma brzegami w rejonie domu p. Gaudyna. Po jednym z zarybień łowiska, ryby zaczęły chorować, mając krwiste plamy podobnie jak to obecnie z wiosną się zdarza, przyjechał specjalista ichtiolog i prawdopodobnie zalecił wlanie do wody łowiska spirytusu przy wejściu Brodlanki, czy wlano nie wiem, ale zakupiono. Faktem jest, że choroba ustąpiła. W połowie lat osiemdziesiątych kol. Jurek Kopeć przywiózł z Trzebini gdzie wędkował informację  o zastosowaniu przez wędkarzy koszyczka na zanęty przyłączonego do żyłki. Oczywiście zrobiliśmy takie na wzór oryginalnego. Efekty na naszym łowisku były wspaniałe, po założeniu koszyczka łowiliśmy z kol. Jurkiem za każdym wrzuceniem a innym wędkarzom ryby nie brały. Wędkarze zaczęli nas popatrywać i niedługo każdy miał koszyczek. Sklepy wędkarskie zaczęły sprzedawać gotowe do założenia na wędkę. Do roku 1993 zgodnie z istniejącym wówczas regulaminem łowiska od otwarcia do mistrzostw Koła obowiązywał połów tylko na jedną wędkę.

Lata dziewięćdziesiąte i wejście w nowy wiek

11 lutego 1994 roku został zorganizowany przy Kole, Klub Wędkarski „Alwernia”, którego zawodnicy wielokrotnie uczestniczyli w zawodach rangi ogólnopolskiej, a największym sportowym sukcesem było zajęcie 5 miejsca w Klubowych Mistrzostwach Polski. Zawodnicy Klubu wielokrotnie zajmowali miejsca w pierwszej trójce w sektorach w poszczególnych turach zwodów. Klub nie przetrwał za długo, ponieważ koszty startów w zawodach rosły co ograniczało ilość chętnych. Przez okres przekształceń gospodarczych, nasze Koło przeszło obronną ręką i od kilkunastu lat gospodarzy na zalewie „Skowronek” w warunkach rynkowych, bez większych dotacji z zewnątrz a zarybienie zalewu utrzymywane jest na dobrym poziomie. W roku 2004 zmarł prezes naszego koła Władysław Gajos, była to śmierć nagła i wielu z nas nie może się z nią pogodzić do dzisiaj. Promował sport wędkarski oraz pomagał także finansowo kolegom wędkarzom w czasie wyjazdów na różne zawody wędkarskie. Strata była tym większa, że był on wielkim orędownikiem sportu w naszym Kole i Okręgu. Od roku 2010 zalew ma charakter łowiska specjalnego, co jest tylko potwierdzeniem słuszności podejmowanych wcześniej działań. Korzystne to jest dla kolegów wędkarzy, którzy wędkują tylko na naszym łowisku, bo nie maja obowiązku opłacać opłaty okręgowej, która wynosi prawie tyle, co opłata licencji na łowisko.

Klub Karpiowy

Dwóch kolegów z naszego koła założyli w roku 2011 Klub Karpiowy „Alwernia”: Paweł Siewiorek i Artur Przejczowski. Już na wiosnę 2012 roku koledzy z klubu Karpiowego zakupili i wpuścili do łowiska karpie ponad 60 cm długości. Głównym celem Klubu jest ochrona dużych ryb karpiowatych w naszym łowisku oraz działania mające na celu zwiększenie populacji medalowych karpi. Celem Klubu jest także propagowanie wędkarstwa karpiowego oraz skupienia wędkarzy, którzy podobnie postrzegają hobby, jakim jest karpiarstwo. Największym osiągnięciem naszych kolegów był start w dniach 19 i 20 czerwca na łowisku Nowaki w zawodach Polish Carp Tournament. Na 26 startujących drużyn 19 miało karpie na macie. Zawody wygrała nasza drużyna: Paweł Siewiorek i Artur Przejczowski. Poniżej karpie wpuszczone przez kolegów z Klubu Karpiowego. Kilka informacji o wygranych zawodach przez naszych kolegów. Na zawodach było premiowanych 6 miejsc, oraz nagrody za pierwszą złowioną rybę (Krzysztof Charmuszko – 13,54 kg), za największą złowioną rybę i za najmniejszą (Tomasz Gębka – 3,22kg). Po dwóch godzinach od rozpoczęcia zawodów została złowiona pierwsza ryba, na macie zameldował się karp o masie 13,54 kg. Przez całe zawody sędziowie mieli mnóstwo roboty, co chwilę docierały do nich informacje o coraz to większy karpiach. Były to m.in.: 8 kg, 11 kg ,13kg, 14,5kg, 15,5kg,  parę 17 kilowych  i dwie 18 kilowe i największa ryba zawodów – 20,03 kg, którą złowił Artur Romanek.

Klasyfikacja  Generalna:

Miejsce 1 Paweł Siewiorek – Artur Przejczowski Baitbox.pl 95,92 kg

Miejsce 2 Dominik Kowalski – Michał Glanowski Massive carp team 55,48 kg

Miejsce 3 Damian Chłoń – Michał Stokłosa 53,48 kg

Miejsce 4 Tomasz Wiśniewski- Artur Romanek Grass carp team 45,65 kg

Miejsce 5 Piotr Dłubak – Mariusz Kasperek bigcarpzone.eu team 43,63 kg

Miejsce 6 Tomasz Gębka – Tomasz Zaforemski 38,84 kg

Łączna suma złowionych ryb-553,86 kg

Wspomnienie o naszych kolegach

Byli wspaniałymi kolegami i oddanymi wędkarzami, obecnie pozostało po nich tylko wspomnienie. A należeli do nich: Edward Bajserowicz ,Stanisław Bogacz, Stanisław Bulek ,Władysław Cieślik, Stanisław Chrząszcz, Wilhelm Doległo, Władysław Gajos, Mieczysław Hajduk, Edward Halbina, Tadeusz Heród, Stefan Janiec, Kazimierz Jochymek, Jan Kosowski, Kazimierz Kubiela, Jerzy Krawczyk, Józef Mostowik, Józef Misiura, Stanisław Niechwiej, Stanisław Nowakowski, Józef Pabian, Jan Perończyk, Stefan Pikulski, Kazimierz Pocztowski, Jan Poziomka, Kazimierz Rogalski, Jan Szczepański, Wiesław Szewczyk, Zdzisław Werschner, Marian Włodarski i inni.

Odznaczenia, wyróżnienia i dyplomy

Koło oraz działający w nim wędkarze za dotychczasowy okres naszej działalności zostali uhonorowani odznaczeniami PZW:

Złotą odznaką Zasłużony dla Ziemi Krakowskiej – Edward Szpila,

Odznaka z okazji 120 rocznicy wędkarstwa w Krakowie– Kazimierz Kulczyk- 1999 rok

Złotą odznaką z wieńcami- najwyższym odznaczeniem PZW: Stanisław Bulek, Edward Szpila, Jerzy Krzyżak,  Władysław Gajos, Kazimierz Kulczyk, Franciszek Swaczyna oraz Tadeusz Cichoń.

Złotą odznaką PZW – Jan Daczyński, Stanisław Żmuda, Waldemar Gotowczyc, Eugeniusz Kramarz, Kazimierz Boroń, Zygmunt Hojowski, Robert Biel.

Srebrną odznaką PZW- Edward Doległo, Stanisław Szala, Ryszard Piotrowski, Mieczysław Białas, Wacław Opaliński, Aleksander Krawczyk, Lucjan Szpila, Krzysztof Drzymała oraz Paweł Biel.

Niezmiernie ważne dla istnienia i dobrego funkcjonowania każdego Koła są dobrze współpracujący i dbający o własne Koło wędkarze.

Warto przypomnieć ,pozyskanie karpi tarlaków przez kol. Artura Przejczowskiego i Pawła Siewiorka, zainteresowanie się sprawami zarybienia oraz pozyskiwaniem środków finansowych przez kol. Jana Siewiorka. Wieloletnie trwanie przy swoim kole, podejmowanie różnorakich inicjatyw przez koleżankę i kolegów, którzy zostali uhonorowani dyplomami:

Elżbieta Bogacz                                                         Michał Opaliński

Tadeusz Bilski                                                            Józef Pabian

Fik Bronisław                                                             Franciszek Przejczowski

Grzegorz Głogowski                                                  Józef Rychlik

Kramarz Eugeniusz                                                    Jan Siewiorek

Kulawik Jan                                                                Franciszek Swaczyna

Andrzej Opaliński                                                      Jan Woskowicz

 

Biuro Zarządu Koła

W dotychczasowym okresie bardzo zmienne były losy biura dla działalności Zarządu.         W latach osiemdziesiątych posiadaliśmy pomieszczenia na biuro w budynku obok dyrekcji Zakładów Chemicznych „Alwernia”, później w budynku byłej przychodni zakładowej, krótki okres czasu w piwnicach hotelu robotniczym obok Zakładów, później powtórnie w budynku obok dyrekcji zakładów, chociaż w innym pomieszczeniu. W roku 2010 groziła przeprowadzka, chociaż nie wiadomo, dokąd, bo spakowano nasze puchary i inne materiały do worków i kazano sobie zabrać. Mowa tu o Biurze Zarządu, Koła ponieważ bieżące opłaty od roku 2003 były przyjmowane przez skarbnika w jego mieszkaniu. Widząc trudną sytuację lokalową, po wyremontowaniu pomieszczenia przez kol. skarbnika Koła przenieśliśmy wszystkie materiały do niego i na razie on nas gości a jak długo trudno powiedzieć. Pomieszczenie Biura Zarządu służy nam do spotkań comiesięcznych oraz do pobierania opłat przez skarbnika. W okresie tym liczebność koła wzrosła prawie do 300 członków, o czym piszę w innym miejscu.

Nasi przyjaciele

Od 1986 roku przewija się wspaniała współpraca z kol. Tadeuszem Bilskim, który od początku zawsze jest obecny na naszych zebraniach, służąc radą i pomocą w naszej działalności. Członkami naszego Koła byli między innymi: aktor krakowski Andrzej Kozak, dziennikarz Artur Bober. Naszą wizytówką i zaszczytem jest spotkanie koleżeńskie długoletniego członka naszego Zarządu Stanisława Żmudy ( członkiem Zarządu Koła był do śmierci w dniu 30 maja 1995 roku) z kolegą szkolnym Papieżem Janem Pawłem II

Dzień dzisiejszy Koła

W latach siedemdziesiątych każdy, kto chciał zostać wędkarzem musiał znaleźć sobie dwóch wędkarzy, którzy byli wprowadzającymi go do Związku po wcześniejszym rozeznaniu w rozmowie o jego wiedzy na temat regulaminu i statutu. Wprowadzający byli zarazem opiekunami nowego wędkarza i odpowiedzialni za jego pierwsze kroki w rodzinie wędkarskiej. Karta wędkarska była w legitymacji i należało ja potwierdzić w Urzędzie Gminy. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych chętny do wędkowania zdawał egzamin ustny przed przedstawicielami Koła upoważnionymi przez Zarząd. Na podstawie egzaminu skarbnik wprowadzał dane nowego wędkarza do specjalnej księgi i wypisywał Kartę Wędkarską, która była odrębnym dokumentem. Od roku 1998 Karty Wędkarskie były wystawiane przez Urząd Wojewódzki (Powiatowy). Koła nie miały prawa egzaminowania, jeżeli ilość członków nie przekraczała 200. W roku 2010 koło po osiągnięciu stanu ponad 200 członków, uzyskało możliwość egzaminowania nowych wędkarzy, od początku najważniejszym naszym celem było, wprowadzić młodych wędkarzy, a także ograniczyć nieprawidłowości połowu (kłusownictwo) istniejące na terenie od Okleśnej po Kraków na wodach Wisły. Egzaminy przeprowadzał kol. Kazimierz Kulczyk do końca roku 2014, kiedy to wniesiono uwagi, co do formy przeprowadzania egzaminu, zastrzegając, że musi być komisja składająca się z trzech egzaminujących. Komisja zakończyła egzaminowanie, inną przyczyną był także mały procent osób, które po zdaniu egzaminu wpisywały się w poczet członków naszego koła. Obecnie Koło liczy prawie 300 członków w tym 3 kobiety. Dużą liczbę stanowią wędkarze z rejonu Olkusza, Bukowna, Sławkowa, Klucz, Gorenic, Sosnowca, Mysłowic, Chrzanowa  i Trzebini. Koło nasze zyskuje nowych członków tym, że skarbnik jest dostępny w każdym terminie po uzgodnieniu telefonicznym, co jest bardzo wygodne dla wędkarzy. W ostatnim okresie wynikły problemy związane z zarybianiem łowiska to nic, że mamy pieniądze, ochotę pracy na rzecz PZW, problem przyszedł z Warszawy, ukazało się zarządzenie, które zabrania nam całkowicie zarybianie naszego łowiska karpiem, uznając, że karp nie jest rybą polską i nie wolno zarybiać zbiorników wodnych bezpośrednio połączonych z wodami rzeki Wisła. Karp dla naszych wędkarzy jest zwyczajowo rybą najważniejszą od lat. W dniu 20 października na nasze posiedzenie Zarządu przybyli Prezes Zarządu Okręgu w Krakowie kol. Edward Fornalik  oraz Dyrektor Biura Zarządu Okręgu kol. Robert Kocioł. Wspólnie zastanawialiśmy się nad rozwiązaniem problemu z dobrym wynikiem dla Koła i Zarządu Okręgu. Głównym ustaleniem było stopniowe ograniczanie zarybiania naszego łowiska karpiem, a przechodzenie na zarybianie drapieżnikami takimi jak szczupak, sandacz, lin i okoń. Był okres, kiedy na łowisko wpuszczano ok. 2, 5 tony karpia ze środków Zakładów Chemicznych „Alwernia”, dziś gospodarzymy trochę mniejszymi ilościami, ale ok. 50% tej puli wpuszczamy w ciągu roku do wody zalewu. Nasze wpływy roczne z tytułu wpłat na zarybianie to kwota ok. 10 000 zł, do tego otrzymujemy ze Starostwa w Chrzanowie ok. 2000 zł. Staramy się, aby zarybiać łowisko przede wszystkim gatunkami, których ubywa w ciągu sezonu połowowego a mamy orientację, ponieważ analizujemy wkładki na łowisko, w których koledzy wędkarze odnotowują ilość i jakie ryby złowili. Zarybień karpiem dokonujemy trzykrotnie w ciągu sezonu połowowego, czynimy to na wniosek wędkarzy, aby nie wyłowić ryb na wiosnę a później mogłaby być posucha. Zarybiamy także gatunkami ryb bardziej szlachetnych jak węgorz, zdjęcie poniżej z momentu zarybienia łowiska, wpuszczane węgorze to większe kroczki, bo długości ok. 15 – 20 cm, a było ich 4 kg, zarybienie odbyło się w dniu 29 lipca 2010 roku.

 Zarząd Koła dziś

Począwszy od założenia Koła funkcje Prezesów pełnili: Bolesław Grabowski, Edward Szpila, Stanisław Bulek, Władysław Gajos, Robert Biel a obecnie Tadeusz Cichoń. W roku 2015 Zarząd Koła składa się z siedmiu członków a są to Prezes – Tadeusz Cichoń, wiceprezes ds. sportowych – kol. Robert Biel, wiceprezes ds. gospodarczych – kol. Krzysztof Drzymała, sekretarz – kol. Paweł Biel, skarbnik – kol. Kazimierz Kulczyk, członkami Zarządu są: Edward Doległo i Wacek Opaliński. Był okres naszej działalności, gdy nasze drużyny sportowe wyjeżdżały na większość zawodów organizowanych w Okręgu. Obecnie po wyraźnym wzroście kosztów startu w zawodach skupiamy się na naszym rejonie chrzanowskim, startujemy w powołanej inicjatywy kol. byłego Prezesa Władysława Gajosa i kol. Edwarda Szpili  lidze powiatowej, gdzie odnosimy od początku sukcesy o czym w części o sporcie wędkarskim. Naszym sukcesem oprócz pracy, jako Zarządu jest to, że tworzymy jak dawniej jedną rodzinę i wszystkie niejasności, uwagi i problemy staramy się rozwiązywać na bieżąco.

Społeczna Straż Rybacka

Już na początku lat osiemdziesiątych Zarząd Koła uzyskał od Zarządu Okręgu w Krakowie uprawnienia do kontroli wędkarzy na rzekach Regulka, Brodła, Rudno a także nad naszym łowiskiem. Oprócz uprawnień każdy otrzymał dziennik kontroli oraz blachę. Moim zadaniem była kontrola rzeki Regulka od Regulic do Gospodarki Komunalnej. Co czyniłem często, ponieważ zabierałem wędkę i przechodziłem „swój” odcinek przy okazji kontrolując napotkanych wędkarzy. Komendantem Straży był wówczas kol. Białas Mieczysław. W latach dziewięćdziesiątych powołano Społeczną Straż Rybacką wyposażając ich w blachę już z orłem i legitymację strażnika wydaną przez Zarząd Okręgu. Ostatnią grupę strażaków pod wodzą Lucka Szpili stanowili: Jan Siewiorek, Wacław Opaliński, Andrzej Opaliński, Franciszek Przejczowski, Krzysztof Buzdygan, Krzysztof Drzymała, Krzysztof Hrycaniuk. Do zadań strażników należała kontrola rzek, Zalewu a także w okresie wiosennym wspólnie z Urzędem Gminy, przedstawicielami Policji przegląd brzegów rzek pod katem wypuszczanych ścieków i wyrzucania śmieci do rzek. W roku 2013 rozwiązała się Społeczna Straż Rybacka. Przyczyną bezpośrednią były obowiązki nakładane przez Zarząd Okręgu, kontroli oprócz swoich terenów także odcinka Wisły. Przy braku jakiejkolwiek ochrony osobistej nie zdecydowaliśmy się na dalsze działanie.

Sport wędkarski

Od powstania naszego Koła była grupa wędkarzy, którzy angażowali się w sport wędkarski. W latach siedemdziesiątych byli to: kol. Stanisław Bulek, Edward Szpila, Jan Berny, Piotr Marcela  oraz Jerzy Krzyżak. W latach osiemdziesiątych do tej grupy doszli kol. Tadeusz Cichoń, Waldemar Gotowczyc, Robert Biel, Władysław Gajos. Wtedy to dzięki pomocy Zakładów mogliśmy brać udział w zawodach na terenie Polski południowej. Zakłady udostępniały nam środki transportu na zawody. W latach dziewięćdziesiątych stworzyła się mocna grupa wędkarzy startująca w większości zawodów okręgu Małopolskiego. Doszli jeszcze tacy koledzy jak: Andrzej Opaliński, Wacek Opaliński, Paweł Biel, Edward Doległo. Był okres, gdy nasi zawodnicy tworzyli problem dla innych, ponieważ jak przyjechali na zawody to zwykle je wygrywali. W historii naszego koła, mieliśmy zdolnych młodych wędkarzy, którzy brali udział w zawodach rangi okręgowej a także ogólnopolskiej. Należeli do nich Jarek Krzyżak, który zdobył brązowy medal w Mistrzostwach Polski Juniorów a także złoty medal w drużynie w Mistrzostwach Polski, także Paweł Biel, który został drugim wice Mistrzem Polski w kategorii Juniorów. Zawodnicy naszego koła zdobywali dwukrotnie mistrzostwo okręgu, trzykrotnie startowali w Mistrzostwach Polski seniorów, pięciokrotnie zdobywali tytuł indywidualnego Mistrza Krakowa seniorów a Jarek Krzyżak kilkakrotnie tytuł Mistrza Krakowa Juniorów. Już od roku 1974 organizowaliśmy mistrzostwa Koła.

W okresie od roku 1983 mistrzami Koła byli:

1983 – Adam Warchoł                                               2000 – Władysław Gajos

1984 – Jerzy Krzyżak                                                 2001 –Robert Biel

1985 – Władysław Gajos                                           2002 – Krzysztof Drzymała

1986 – Jerzy Krzyżak                                                 2003 – Robert Biel

1987 – Waldemar Gotowczyc                                   2004 – Robert Biel

1988 – Edward Szpila                                                2005 – Robert Biel

1989 – Władysław Gajos                                           2006 – Robert Biel

1990 – Edward Szpila                                                2007 – Robert Biel

1991 – Andrzej Grembosz                                         2008 – Robert Biel

1992 – Władysław Gajos                                           2009 – Robert Biel

1993 – Władysław Gajos                                            2010 – Krzysztof Drzymałą

1994 – Władysław Gajos                                            2011 – Robert Biel

1995 – Władysław Gajos                                            2012 – Robert Biel

1996 – Władysław Gajos                                            2013 – Edward Szpila

1997 – Edward Doległo                                             2014 – Paweł Biel

1998 – Robert Biel                                                     2015 – Robert Biel

1999 – Władysław Gajos                                           2016 – Tomasz Strózik

Aby to udokumentować poniżej chciałem przedstawić nieliczne ze zdobytych ponad 100 pucharów przez nasze Koło. W okresie od połowy lat siedemdziesiątych do chwili obecnej bardzo różnie wyglądały puchary wręczane wędkarzom.

Czterdziestolecie Koła

W roku 2014 Koło nasze obchodziło 40-lecia swojego istnienia, główne obchody odbyły się podczas Walnego Zebrania wędkarzy w marcu natomiast w lecie zorganizowaliśmy otwarte zawody z tej okazji. W zawodach brały udział wszystkie drużyny z którymi startujemy w lidze powiatu  a także drużyna Krzeszowic.

Prace porządkowe na Łowisku

Od początku działalności Koła tradycyjnie tydzień przed rozpoczęciem sezonu wędkarskiego spotykamy się na łowisku do popracowania w czynie tzw. społecznym, porządkując brzegi łowiska, wybierając zebrane od jesieni śmieci przy brzegach, rozbijając kretowiny, których zwykle nie brakuje, przycinając gałęzie drzew, ale także naprawiając poryte brzegi przez bobry. Naprawialiśmy także w ramach prac porządkowych drogę dojazdową do płytkiego od strony Mirowa. Corocznie staje przed nami problem parkowania samochodów przy łowisku, staramy się załatwić zgodę właścicieli w sposób gospodarczy i polubowny. Od początku spotkań, zawsze byłem obecny na brzegu od strony Ośrodka. W spotkaniu bierze udział ok. 25 wędkarzy, przychodzących chętnie, aby zobaczyć wodę i pływające w niej ryby, ponieważ za tydzień rozpoczęcie kolejnego sezonu wędkarskiego. Nasze prace porządkowe to średnio 5 – 8 worków śmieci zebranych z brzegów i wyciągniętych z wody. Tradycyjnie na początku marca spotykamy się na wspólnym zebraniu, aby podsumować ubiegły rok i zaplanować działania na rok bieżący. Wówczas także ustalamy najważniejsze sprawy dla Koła leżące w naszej gestii, jak opłaty na bieżący rok na Łowisku „Skowronek”, rozpoczęcie sezonu połowów, dokonywanie w miarę potrzeb zmian w regulaminie naszego łowiska. Był okres, kiedy zapisy regulaminu były dość restrykcyjne np. wędkarz musiał zawsze sam podebrać holowaną rybę, nie mógł wchodzić do wody w trakcie holowania i oczywiście trzydniowy połów w tygodniu na zbiorniku, nikt nie myślał wtedy o nocnych połowach.

Ciekawostki na łowisku, których byłem świadkiem lub uczestnikiem:

Józek Misiura i pływający bambus.

Była godzina 15: 26 cisza nad zalewem każdy po wrzuceniu wędki do wody obserwuje szczytówkę kija lub spławik. Ja z kol. Jurkiem Kopciem siedzimy przy tablicy na płytkim od strony Ośrodka. Naraz słyszymy ruch na drugim brzegu, patrzymy tam, w wodzie płynie wędka, a to Józek Misiura zamyślił się a także nie zabezpieczył wędki i karp złapał przynętę pociągnąwszy kij, który był lekki bambusowy zaciągnął go do wody. Ciekawy widok jak szczytówka kija to się zatapiając to wynurzając płynęła w stronę głębokiego. Na brzegu zrobił się duży ruch, bo wędkarze zaczęli ściągać wędki a że łowiliśmy na ciasto to każdy miał małą kotwiczkę, zaczęli wrzucać do wody próbując zaczepić płynący zestaw. Jednemu się udało i Józek odzyskał zestaw oraz karpia na 39 cm

Szczupak na wędce karpiowej.

Było późne popołudnie, wędkowaliśmy przy siatce koło kortu ja, Wiesiek Szewczyk i Mietek Taborski. Każdy miał wrzucone dwie wędki, ja jedną miałem wrzuconą na karpia pod przystań rowerów i kajaków i oparty kij na siatce. Drugą wędkę zaniosłem w lewo koło drzewa rzuciłem na szczupaka. Może po godzinie mam branie na szczupaka, oczywiście wszyscy patrzymy, co się dzieje, każdy doradza, co robić. Wreszcie zdecydowali koledzy abym zaciął. Oczywiście odruchowo to zrobiłem i ku mojemu zdziwieniu, kij poleciał do tyłu przy chwilowym oporze/ okazało się, że urwałem kawałek żyłki korek duży i rybę z przyponem. Po mocnym zdenerwowaniu przyrządziłem urwaną wędkę i wrzuciłem na karpia drugą gruntówkę. Emocje opadły siedzimy zastanawiając się nad przyczyną urwania. Po jakimś czasie mam branie na gruntówkę rzuconą pod pomost na rowery. Po odczekaniu zacinam i cieszę się, bo jest ryba, ciągnę powoli, aby ryba opłynęła koniec ogrodzenia. Naraz moje zdziwienie wywołuje mój korek szczupakowy na żyłce karpiowej. Po chwili okazuje się, że ciągnę swojego urwanego pół godziny temu szczupaka. I tak uratowałem zestaw szczupakowy oraz wyłowiłem szczupaka o długości 56 cm.

Wiesiek Zieliński i rybitwa

Zaczęliśmy łowienie od godziny 15: 00, my siedzieliśmy z Jurkiem Kopciem przy tablicy na płytkim od Ośrodka. Było bardzo ciepło, ryby pływały pod powierzchnią wody, większość wędkarzy łowiła na skórkę chleba założoną na kotwiczkę. Na płytkim siedział Wiesiek Zieliński ze szwagrem Latakiem. W pewnym momencie zauważyliśmy u nich duże poruszenie a Wiesiek trzymając kij do góry holuje nad sobą kołującą rybitwę, która złapała skórkę chleba i próbowała uciekać z aczepiwszy się na kotwiczce. Trwało to kilkanaście sekund zanim rybitwa się urwała i pofrunęła, a my zostaliśmy uśmiechnięci dyskutując z Wieśkiem czy ma zezwolenie na odłów ptaków.

Mieczysław Białas i kura p. Gaudyna

Jak inni także i kol. Białas przygotowywał się do rozpoczęcia wędkowania o 15:00. Założył czerwone robaki na wędkę, odłożył ją i przygotowywał drugą w międzyczasie kura szukająca pokarmu znalazła czerwone robaki i oczywiście natychmiast próbowała je zjeść. Było dużo ruchu, kura gdakająca, Białas trzyma wędką p. Gaudynowa z pretensjami. Wszystko się dobrze skończyło kura została odhaczona i poszła dalej.

Władysław Gajos i szyba w domu p. Gaudyna.

Było popołudnie kol. Gajos przyjechał z synem na łowisko, usiedli koło siatki przygotowując się do wędkowania. Z drugiej strony łowiska wędkarze zakładali solidne ołowie, aby daleko rzucić, ktoś mocno przyciął rzut i ołów po urwaniu się z wędka uderzył w okno Gaudyna i zaczęło się, wyleciała z domu p. Gaudynowa i do kol. Gajosa z dużymi pretensjami, zarzucając synowi kol. Gajosa, Kaziowi, że rozbił szybę. Trudno było wyjaśnić, ale po długich dyskusjach uspokojona została właścicielka szyby.

Wojtasik i drzewo

Wędkowaliśmy koło tablicy na płytkim od Ośrodka. Każdy pilnował swoich wędek. Najbardziej przy płytkim wędkował kol. Jurek Wojtasik z Trzebini. Po którymś z rzutów gruntowych ciągnie coś wielkiego, kij wygięty, żyłka gra na wietrze a on ciągnie cały czas. Jakie było nasze i jego zdziwienie jak dociągnął pod brzeg ogromna kłodę starego oklejonego błotem drzewa. Kłoda miała ok. 2, 5 metra i była o średnicy 25 cm

Wiesiek Zieliński i haczyki

Było jeszcze ciemno, od wschodu lekki świt, wędkujemy na płytkim koło tablicy z Jurkiem Kopciem. Tyle, co zarzuciliśmy wędki przyjechali na rowerach Stasiu Niechwiej i Wiesiek Zieliński, zajęli miejsca obok nas. Rozpoczęli przyrządzać wędki. Stasiu po przygotowaniu wrzucił do wody a Wiesiek rozwinął i wrzucił do wody. Ja mu zwracam uwagę, że nie założył nic na haczyk. A Wiesiek stwierdził, że on i tak nic nie złapie to, po co coś tam zakładać.

Wędkarz pływający (wydarzenie tragi-komiczne).

Dawniej Dni Chemika były świętowane przy łowisku „Skowronek”. Po jednych z uroczystości przyjeżdżający na łowisko rano wędkarze zauważyli pływające przy brzegu coś czarnego. Po oglądnięciu stwierdzili, że jest to człowiek na kurtce. Okazało się, że jeden z naszych wędkarzy tak tęsknił do wody,  że położył się przy brzegu lekko zatopiony a głowę złożył na dość grubej kurtce i tak się pospał. Dobrze, że sen miał spokojny i nie wypłynął dalej, bo by nie dospał do rana. Od tego zdarzenia  przylgnął do kolego przydomek „szuwarek”